10 faktów o Polsce, które zdziwią każdego Włocha

by - piątek, 19 lutego 2016 12:00

Nadszedł czas na ostateczne podsumowanie i zebranie w jednym poście wszystkich dziwnych faktów o Polsce, które dla każdego przeciętnego Włocha będą szokiem kulturowym.  Do dzieła!



- BIDET. A RACZEJ JEGO BRAK. Na włoskim wyposażeniu łazienki, nie może zabraknąć bidetu. Najmniejsza na świecie łazienka będzie posiadała bidet wciśnięty między prysznic a sedes. Bo jak można bez niego żyć? Moi szefowie po powrocie z weekendu w Szwajcarii nie mogli uwierzyć w to, JAK gdziekolwiek indziej na świecie łazienka może nie posiadać magicznego elementu na b. Jak ludzie mogą tak funkcjonować? Czy my w ogóle wiemy co to higiena? Pff.

- AUTEM/AUTOKAREM PRZEZ EUROPĘ. Włosi kochają samoloty. Podróżować należy z klasą, szybko i wygodnie. Jak wspominam, że byłam na Sycylii, w Grecji czy Bułgarii i dostałam się tam AUTOKAREM to patrzą na mnie z politowaniem. Nie są w stanie zrozumieć, że podróż autokarem jest dużo tańsza i dlatego też wiele biur podróży oferuje wypoczynek połączony z dwudniową autokarową gehenną. A co dopiero wakacje w Chorwacji i jazda na 3 auta! Dla Polaka to sama przyjemność. Można się zatrzymać gdzieś po drodze na zwiedzanie, wziąć odpowiednie zaopatrzenie z Polski, leżaki, stoliki, dmuchane materace, piłki i wszystko to czego na wakacjach zabraknąć nie może. Włosi nie widzą sensu w wielogodzinnej podróży i nie przemawia do nich żaden z naszych argumentów. Jesteśmy dla nich po prostu pazzi.


- LEKTOR W TV. Jak tylko zorientowałam się, że we włoskiej telewizji i kinie rządzi dubbing to po pierwsze zrobiło mi się bardzo smutno (bo jak można dubbingować wszystko i wszystkich?), a po drugie od razu zrozumiałam, czemu we Włoszech poziom angielskiego jest TAK NISKI. Do tego ta okropna wymowa alla italiana dzięki której wydawać by się mogło, że połowa Hollywood ma włoskie korzenie. Brrr coś strasznego. Ku mojemu zdziwieniu, dla Włochów dużo gorszym rozwiązaniem jest lektor. Jeden, monotonny głos, który tłumaczy każdego aktora wprowadza ich w niemałe zamieszanie. Bo jak mówi kobieta, to powinna tłumaczyć ją kobieta. Idem z mężczyzną. I z dzieckiem. A u nas tak biednie.  

- POLSKA I NIEPOLSKA KUCHNIA. Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego zderzenia z Włochami w trakcie wymiany kulturowej 8 lat temu. Po porannym zwiedzaniu Warszawy zatrzymaliśmy się w centrum handlowym na przerwę połączoną z posiłkiem. Do wyboru mieliśmy pizzę, McDonald, kebab, Sfinxa i chińczyka. Był to dla Włochów duży szok - jesteśmy w Polsce i nie ma żadnej polskiej knajpy. W sumie było to trochę przerażające...  Na szczęście pod koniec wyjazdu każdy Włoch miał już ogólny przegląd kuchni polskiej i bez wątpienia był to dla nich nowy nieznany ląd. Śledzie, pierogi, bigos, flaki, barszcz biały z kiełbasą i jajkiem...niektórzy rozkochali się w naszych polskich smakach, inni konsekwentnie wsuwali makarony. Jednym z dań, które na długo zapadło im w pamięć (wspominają do dziś!) jest chłodnik litewski, czyli LA ZUPPA ROSA. Jak to Włosi - początkowo nie chcieli jej nawet spróbować a na koniec prosili o dokładkę :) Po dłuższej analizie zupełnie nie byli w stanie zrozumieć naszej tendencji do tworzenia dań ALLA coś... chłodnik litewski, ryba po grecku, fasolka po bretońsku. bożenibypoco....


Dużym zaskoczeniem jest również brak koniny na polskich stołach. Dla Włochów koń to taka inna krowa, więc czemu jemy jedno a nie jemy drugiego? Przecież konina jest taka pyszna...

Kolejnym szokiem jest reinterpretacja włoskich dań. Wśród faworytów jest pizza z "dżemem" (góralska z oscypkiem i żurawiną) czy pizza z ananasem. Nie wspominając już nawet o pizzach zalewanych ketchupem czy sosem czosnkowym (!). A do tego wszystkie pseudowłoskie restauracje serwujące NIOCZI, RISOTTTTO, makarony z kurczakiem, czy prawdziwe caffe' macziato. O zapisie i wymowie włoskich dań wspomnę kiedyś w innym poście, bo uzbierał się materiał na doktorat.


Absolutnym FAWORYTEM ever był makaron na zimno z truskawkami i bitą śmietaną. Nasz obiado-deser został bardzo brutalnie wyśmiany, obfotografowany z każdej możliwej strony i jest historią numer 1 w trakcie rozmów o odległym lądzie zwanym Polską.

Tuż za podium uplasowało się grzane piwo. Zima. Zakopane. Mój włoski uczeń powtarza w kółko swoje dwa ulubione słowa - PIWO i ZIMNO (bo prawda w Polsce zimą jest ZIMNO). Wchodzi do baru, swoim łamanym polskim wita się z panią przy nalewaku i bardzo kulturalnie wykrzykuje "JEDNO PIWO" ("poproszę" ze względu na zbyt zaawansowane brzmienie zostało wprowadzone później). W tym momencie pada bardzo trudne pytanie i widzę zdesperowanego ucznia, który z przerażeniem na twarzy wychodzi z baru i cytuje: "Grzane czy zimne?"... Po moim szybkim tłumaczeniu z wcześniej uchachanej twarzy naszego Italiano zniknął uśmiech a w jego myślach zostaliśmy wszyscy pokropieni wodą święconą. A kysz szatanie!

- PORY POSIŁKÓW. Znajoma Włoszka, zakochana po powrocie z Polski w gołąbkach, stwierdziła że najdziwniejszą rzeczą w Polsce jakiej doświadczyła to fakt, że jemy posiłki o różnych porach dnia, będąc razem w domu. Nie ma wspólnego, rodzinnego ucztowania (chyba że w niedzielę) i każdy je kiedy ma na to ochotę. Co gorsza je się w różnych pomieszczeniach - jeden w kuchni, jeden w pokoju, a ktoś inny w salonie.

To co szokuje to też bez wątpienia godziny otwarcie knajp, restauracji, lokali. W Polsce są one z reguły otwarte od rana do wieczora. Mamy ochotę na pizzę o 16? Nie ma sprawy. Na kebaba o 10? Czemu nie? Zjemy co chcemy o każdej porze dnia (a czasem i nocy). We Włoszech restauracje otwierane są na obiad (od 12 do 15) i na kolację (najczęściej od 19 do ostatniego klienta). Jak komuś zamarzy się jedzenie o 16 to może co najwyżej zjeść kanapkę w barze...

- BAR vs DOM. Dom dla Włocha jest jego prywatnym gniazdkiem. Nie jest miejscem stworzonym do imprez, czy picia porannej kawy ze znajomymi. Od tego we Włoszech istnieje bar, który znajdziemy w każdej włoskiej mieścinie. Zaczynamy od porannej kawy, którą warto wypić jeszcze przed pracą. Następnie nadchodzi pora na cappuccino i pogaduchy z koleżankami. Przed obiadem nie zapomnijmy o aperitifie, po obiedzie o kawie, przed kolację znowu możemy wybrać się na aperitif a wieczorem zalec przy drinku czy piwie. Włosi wolą spotkać się na mieście a nie w domu. Wspólne wyjścia na pizzę są dużo bardziej popularne niż domówki. Nie wspomnę już o całonocnych imprezach i piciu wódki. To, co Włocha może zszokować w Polsce, to brak BARÓW w mniejszych polskich miejscowościach. Bo niby gdzie spotykają się ludzie? Przed sklepem? Ktoś na pewno powie, że Włosi mają lepiej i STAĆ ich na chodzenie do baru. Kiedyś na pewno tak było. Obecnie nie jest to już reguła, bo czy piwo czy jakikolwiek aperitif kosztuje duuuużo więcej niż jego sklepowy odpowiednik. Na pewno domowa impreza wychodzi dużo taniej niż kilka piw w barze. Dla przykładu: piwo duże w barze, czyli 0,4l kosztuje od 3 do 4 euro, w sklepie piwo butelkowe 0,66 kosztuje jedyne 1-1,50euro. Widać różnicę? Mimo wszystko Włochów to nie zraża, bo swoją barową kulturę mają już we krwi.



- NAPRAWDĘ ZIMNA ZIMA. Nigdy nikogo specjalnie nie namawiałam na odwiedzanie Polski w styczniu czy lutym. Zimno, szaro, buro...a do tego dni są krótkie. Bez sensu. Kto miałby się wtedy pchać w odwiedziny? Śmiałkowie się znaleźli, zaopatrzeni w podwójne pary rękawiczek, czapki i kurtki z niedźwiedzia. Mimo ostrzeżeń, przylecieli i (podobnie jak w przypadku grzanego wina) wspominają do dziś.  

- POLSKI PATRIOTYZM SPORTOWY. Dla Włochów sport jest jeden. Nieliczne wyjątki, które nie śledzą poczynań piłkarzy, interesują się formułą 1, motorami, tenisem czy kolarstwem. Nasze zachwyty nad Justyną Kowalczyk, Adamem Małyszem czy polskimi siatkarzami są dla nich...hmm śmieszne? Stajemy się ekspertami od skoków narciarskich, bo ktoś w nich wygrywa i zdobywa złoto. Mieszkania obwieszone flagami, my pomalowani na biało-czerwono przed telewizorami i okrzyki POLSKA BIAŁO CZERWONI... Takich kibiców można nam pozazdrościć. Szkoda tylko, że ta "święta" piłka nożna w wykonaniu naszej reprezentacji zawsze kuleje a polskie kluby są gdzieś na szarym końcu. Z jednej strony patrioci, z drugiej kibicujemy zagranicznym klubom. Każdy Włoch jest oddany swojemu lokalnemu klubowi i dziwi ich nasza miłość do AC Milanu czy Barcelony. Bo niby jak można kochać obcy klub?

- BELLE DONNE. Według przeciętnego Włocha każda Polka jest BELLA i przy pierwszej wizycie w Polsce można dostać oczopląsu. Jesteśmy piękne. WSZYSTKIE. BEZ WYJĄTKU!

- TANIO. Tak. Jesteśmy w Unii Europejskiej. NIE. Nie mamy euro. Nasza waluta to "ZŁOTY" czy jak kto woli "ZLOTY" (pierwsze koty za płoty...). A do tego wszystkiego jest u nas taniej. Dużo taniej. Może nie tak jak kiedyś, ale wciąż. Szokują ceny w pubach, restauracjach, sklepach.... ale też ceny ubezpieczeń, samochodów, domów. Wszystko. No może poza dobrym winem, którego w Polsce nie kupimy za 3-4 euro. I moim płynem do soczewek!

mg



You May Also Like

2 komentarze

  1. Hej, krotki komenatarz do drugiego punktu "AUTEM/AUTOKAREM PRZEZ EUROPĘ" bo nie zgodze sie z nim. znam mnostwo osob ktore lubia jazdem po europie samochodem. Moj maz byl w Sycyli (z Lombardii), moja kolezanka z pracy co rok jezdzi na wakacje do Pugli samochodem, podobnie jak inni znajomi tez do Puglii. Ja bylam z grupa wloskich znajomych na wakacjach w Chorwacji samochodami (3 samochody na 4 pary).. przyklady moglabym mnozyc.. a co do godzin otwarcia restauracji w Pl to bylismy w szoku bo o 17.30 niw udalo nam sie znalezc pierogarni ktora by nie zamykala po 30 min.. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za komentarz! Zazdroszczę takich znajomych! Fakt, moi po Włoszech jeżdżą jeszcze autem i wybierają się czasem na południe. Ale zagraniczne kierunki to absolutnie tylko samolot. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń