Sterylnie jak we Włoszech
Włoszki to czyścioszki i idealne panie domu. Nauczone przez
swoje matki, babcie i prababcie wiedzą, że dom jest na ich głowie. Panowie co
najwyżej wyniosą śmieci i przywiozą zakupy. Mogę się założyć, że większość z
nich nie wie, gdzie trzyma się w kuchni sól albo jak włącza się pralkę.
Stereotypy? Przesadzam? Kiedyś tak było a teraz się wszystko zmienia? Może i
tak. Ale biorąc pod lupę moja okoliczne Włoszki – uwierzcie mi: jest nawet
gorzej! Dla wielu sprzątanie to sposób na życie, które ustala pewien rytm dnia.
Przykładów nie trzeba szukać daleko…
Moja teściowa po prostu uwielbia
sprzątać. Dom musi błyszczeć o każdej porze dnia i nocy. Jak wygląda jej
przeciętny dzień? Pobudka o wczesnej porze - jak na porządną emerytkę
przystało. Następnie w ruch idą okna i wszystkie muszą być otwarte na oścież.
Dom przecież musi oddychać – nieważne czy zima czy lato, czy pada deszcz czy
śnieg. A potem już po kolei – łazienka (kabina prysznicowa myta jest
przynajmniej raz dziennie, w sumie po każdym prysznicu), podłogi (odkurzacz i
mop!), kuchnia, taras, parapety a na koniec odpalamy kominek i możemy brać się
za:
a) zakupy
b) ogródek
c) ewentualną
aktywność fizyczną – latem basen, zimą gimnastyka
d) obiad
A po obiedzie ponownie wjeżdża
odkurzacz, mop itd. Naprawdę dziwię się jak przy tym całym szale sprzątaniowym
teściowa znajduje czas na film, gazetę, zabawę z wnukami czy koszenie trawnika.
Ona jest po prostu niezniszczalna. To, co w niej cenię to bez wątpienia
umiejętność zabijania nudy. Ona się nigdy, przenigdy nie nudzi. I nie narzeka.
Nigdy. Na nic. O jakichkolwiek jej chorobach czy badaniach dowiaduję się
zupełnie przypadkiem i to od osób trzecich.
Ale wracając do kwestii
sprzątania….czy naprawdę konieczne jest latanie z odkurzaczem i mopem dwa razy
dziennie?
Mój kochany mąż ma swoją mini
traumę związaną z sobotnimi porankami. Zanim wspólnie zamieszkaliśmy zdarzało
mu się wracać o dość nieludzkich godzinach do domu w piątkowe wieczory. Nad
ranem jego kwestią życia i śmierci było podjęcie decyzji – idę do łazienki, czy
śpię dalej. Pęcherz nie sługa i prędzej czy później musiał zwlec się z łóżka i
po cichutku zakradał się do toalety. Ale nic nie uszło oku mojej czujnej
teściowej, która tylko czekała na ten ułamek sekundy, kiedy mogła radośnie
wkroczyć do pokoju i zabrać się za porządki.
Każdy przyjazd do Włoch kojarzył
mi się zawsze z teściową, która wyczekiwała pod drzwiami łazienki aż skończę
się myć. Pamiętajcie. Kabina prysznicowa
musi błyszczeć a każda zeschnięta kropelka wody jest wrogiem numer jeden.
Początkowo myślałam, że to tylko taki jednorazowy przypadek. Im dłużej tu
mieszkam, zmieniam zdanie. Koleżanki z pracy, czy żony braci mojego męża wcale
nie są gorsze. Fakt. Ten, kto nie pracuje lub pracuje na pół etatu, ma dużo
czasu na krzątanie się po domu. Ale tutejsze Włoszki sprzątanie mają już we krwi.
Czasami gryzę się w język kiedy wypalę zdanie z serii: „Muszę umyć okna, bo nie
pamiętam kiedy je ostatnio myłam”….i wtedy czuję na sobie wzrok totalnego
niezrozumienia. Jak to nie pamiętasz kiedy? Okna przeciera się codziennie :D a
porządne mycie łącznie z framugami odbywa się raz na dwa tygodnie (jak nie
częściej). Albo dyskusje przy niedzielnym obiedzie o fugach – czym i jak
najlepiej je doczyścić. Seriously?
A co takie prasowanie? Przyznam
się otwarcie, że nienawidzę prasować. A moje koleżanki co chwila: ojej dzisiaj
prasowałam, o jak wrócę do domu to biorę się za prasowanie, jutro po obiedzie
trzeba będzie poprasować. Ale...dlaczego?
Kiedy kupiliśmy nową kanapę i
zobaczyła ją moja teściowa prawie nie umarła na zawał, że JAK TO nie zdejmuje
się poszewek? To jak ty będziesz ją prała? Przejdźcie się kiedyś do włoskiej
pralni….regały są ZAWALONE kołdrami, pościelami, kocami i wszystkim tym co
tylko można wyprać. Higiena przede wszystkim. Nie zapomnijmy o słynnym praniu, które dumnie powiewa nad każdą włoską uliczką.
Czasami zastanawiam się, czy
tylko ja lubię usiąść na kanapie z fajną książką lub odpalić nowy serial na
Netfliksie?
mg
4 komentarze
Bardzo się cieszę, że trafiłam na Twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz i aż się chce czytać więcej!
Jeśli chodzi o czystość we włoskich domach to byłam tam tylko tydzień, ale zarówno u cioci, jak i w miejsciu, w którym spaliśmy - porządek był na porządku dziennym :D ;)
Bardzo mi miło i cieszę się, że blog się podoba :) Staram się przybliżyć trochę to prawdziwe, włoskie życie a do tego pokazać światu okolice w których mieszkam.
UsuńA porządek to podstawa :)
Jestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Powinnam być bardziej regularna w blogowaniu, ale postaram się poprawić :)
Usuń