Włoszki to czyścioszki i idealne panie domu. Nauczone przez swoje matki, babcie i prababcie wiedzą, że dom jest na ich głowie. Panowie co najwyżej wyniosą śmieci i przywiozą zakupy. Mogę się założyć, że większość z nich nie wie, gdzie trzyma się w kuchni sól albo jak włącza się pralkę. Stereotypy? Przesadzam? Kiedyś tak było a teraz się wszystko zmienia? Może i tak. Ale biorąc pod lupę moja okoliczne Włoszki – uwierzcie mi: jest nawet gorzej! Dla wielu sprzątanie to sposób na życie, które ustala pewien rytm dnia. Przykładów nie trzeba szukać daleko…

Czy pamiętacie jeszcze o tym jak jest mi zimno we Włoszech? Domek w którym mieszkamy nie jest wykonany z tektury, ale na pewno nie miał nigdy porządnej warstwy materiału izolacyjnego. Po długich stękach i jękach, postanowiliśmy pobawić się w ocieplanie domu i przekonaliśmy do tego teściów, którzy mieszkają pod nami i którym przecież zima nie straszna. To, co bez wątpienia zaważyło na podjęciu tak radykalnych kroków i decyzji na TAK, jest fakt, że kochane włoskie państwo odda nam w przeciągu 10 lat około 50% wydanych pieniędzy na nasze remonty (tzw. detrazioni fiscali). Fajna opcja, prawda?

W tym roku odbyła się druga edycja festiwalu, która mimo przeszywającego zimna przyciągnęła tłumy turystów. CIDNEON pokrył się z Walentynkami i świętem patrona Brescii – św. Faustyna, dzięki czemu Brescia tętniła życiem…w połowie lutego! Zeszłoroczną edycję festiwalu odwiedziło ok. 150000 osób. Ciekawe jak wypadnie rok 2018 (10-17/2), ale po kilometrowych kolejkach myślę, że było nas naprawdę sporo…

Ale do rzeczy…. CIDNEON przenosi nas w magiczny świat światła i dźwięku. W trakcie godzinnego spaceru po zamku, możemy podziwiać oryginalne instalacje umieszczone pomiędzy średniowiecznymi murami. Nowoczesność przeplata się z historią i przyznam, że jest to całkiem interesujący mix. Nieustanny kontrast między ciemnością a eksplozją kolorów i form jest ucztą dla oczu. Zresztą nie będę Was zanudzać. Sami popatrzcie 😊

Początek nowego roku to idealny moment na róznego rodzju przemyślenia i refleksje... Podusmowując 2017 rok zdałam sobie sprawę, że 31 grudnia spędziłam swój szósty Sylwester na włoskiej ziemi w  gronie włoskich znajomych. Przyznam się Wam szczerze, że nigdy nie przepadałam za Sylwestrem. Ot taka wymuszona impreza i trzeba się bawić. Myślałam, że Włosi mnie czymś zaskoczą. Ale ani domówki, ani wyjścia do knajp nie skradły mojego serca :)

Fantozzi