W miejscowości Gardone Riviera oprócz wspaniałych i zapierających dech widoków czeka na nas jedyne w swoim rodzaju Vittoriale. Miejsce do którego bardzo chętnie wracam i za każdym razem zwiedzam je z zachwytem. Nie znam drugiego takiego obiektu, który mogłabym do niego porównać. Musicie przyjechać i zobaczyć je na własne oczy. Naprawdę warto.

Co i rusz słyszę ze wszystkich stron, że styl życia we Włoszech uległ drastycznie zmianie. Że to już nie te stare dobre czasy i po co przyjeżdżam do Włoch, kiedy panuje tutaj kryzys. Drogo, nie ma pracy, imigranci i bieda na ulicach. Okej. Włochy być może się są krajem mlekiem i miodem płynącym, ale czy naprawdę jest aż tak źle? Czy Włosi wiedzą czym jest prawdziwa bieda? Ostrzegam już na samym wstępie, że będą to moje subiektywne spostrzeżenia i nie odnoszą się prawdopodobnie do całego włoskiego buta a moich północnych okolic, gdzie teoretycznie kryzys powinien być najmniejszy...

Zjedzenie pizzy we Włoszech to pewnego rodzaju MUST. Każdy turysta który spędza swój urlop czy wakacje w Italii wybierze się przynajmniej jednego dnia na pizzę. PRZYNAJMNIEJ. Pizzerie są na każdym rogu i jest to w sumie jedna z najtańszych opcji żywieniowych. Za kilka euro możemy zjeść coś naprawdę sycącego i pysznego, usiąść, odpocząć i zebrać siły na dalsze zwiedzanie. Jeśli mieszkacie we Włoszech lub Italia to częsty kierunek Waszych podróży, ten post nie będzie dla Was niczym nowym. Kieruję go przede wszystkim dla osób, które wybierają się po raz pierwszy na południe Europy lub dla tych, którzy przy każdym wyborze pizzy dostają bólu głowy...

Lovere to zdecydowanie jedno z najpiękniejszych miejsc wokół jeziora Iseo. Dla wszystkich tych którzy szukają klimatycznych, małych włoskich miasteczek będzie to obowiązkowy punkt na mapie. Lovere tak jak Pisogne zachwyci Was połączeniem gór, jeziora i kolorowych kamienic.  Miasteczko możecie śmiało zwiedzić w jeden poranek. Zostawcie autko i wybierzcie się na długi spacer wzdłuż jeziora a następnie przejdźcie się wąskimi uliczkami w samym sercu Lovere. Jeśli zatrzymacie się na dłużej, Lovere może być świetną bazą wypadową na całe jezioro Iseo (Pisogne, Sarnico, Iseo, wyspa Monte Isola) i na dolinę Vallecamonica.  

Raz do roku moje włoskie miasteczko wariuje i wszyscy szykują się na PALIO, czyli lokalne igrzyska. Do zawodów przystępuje kilka drużyn, które następnie rywalizują ze sobą w licznych dyscyplinach takich jak koszykówka, siatkówka, piłka nożna czy też przeciąganie liny lub gra w karty. Każda dzielnica ma swoją flagę i barwy (wojenne) a do tego wszystkiego również i nazwę. Na pierwszym historycznym palio postanowiono nadać drużynom nazwy grzybów i tak już zostało do dziś. Mamy drużyny koźlarzy, pieczarek, opieniek i innych muchomorów.

Ach te włoskie śluby...tysiące zaproszonych gości, muzyka na żywo, tańce, zabawy a do tego wszystkiego pyszne jedzenie i alkohol lejący się strumieniami. Skąd w mojej głowie wykreował się taki obraz włoskiego wesela?? Kto jest winny? Telewizja? Ojciec chrzestny? A może to prawda, że na południu świętuje się z pompą. W sumie na Sycylii widziałam kilka ślubów tuż po wyjściu z kościoła i przyznam Wam szczerze, że była to kwintesencja szyku i elegancji. Nie wiem. Jedno jest pewne: północne wesela mają swój specyficzny klimat, którego niestety po dziś dzień nie jestem w stanie poczuć.

Zwiedzając Włochy w maju nie zapomnijcie o Mille Miglia. Jest to jedyna w swoim rodzaju impreza w trakcie której będziecie mogli zobaczyć przepiękne, zabytkowe auta a do tego poczuć niesamowitą atmosferę jaka towarzyszy temu wydarzeniu. Setki aut, tysiące ludzi i piękna pogoda są receptą na idealnie spędzony weekend.